Historia drużyny FC PARALIŻ tworzy się na waszych oczach. Pierwszy raz w historii wszystkich rozgrywek zdobywamy czwarta wygraną z rzędu! Wygrany dzisiejszy mecz 7-5 z KIDA, daje poczucie tworzenia się czegoś pozytywnego, rewolucyjnego a zarazem zadowalającego dla wszystkich miłośników baaaardzo wyluzowanej ekipy FC PARALIŻ.
Rekord rekordami a rzeczywistość swoja drogą. Niestety ta rzeczywistość a dokładnie KIDA dała Nam dzis nieźle popalić.
Wychodząc na dzisiejsze spotkanie z drużyną KIDA tuż przed mglistym południem, czuliśmy totalny luz. Zadaniem było od razu zaskoczyć przeciwnika, strzelić kilka bramek i kontrolować spotkanie. Niestety chyba przeciwnik nie został doceniony, być może też bagażnik 9 punktów po 3 meczach dał pewności siebie. I niestety ataki w Naszym wykonaniu nie odnosiły sukcesu. Natomiast napastnicy KIDY czatowali w ataku jak Lampart na Gazelę. Dwa znakomite zagrania kontrujące i kibice przecierali oczy ze zdumienia jak piłka trzepotała dwukrotnie w siatce faworyta. Dopiero 2 stracone bramki obudziły zawodników Paraliżu z nocnego melanżu. W końcu wzięliśmy sprawy w swoje ręce. Bardzo dobrze wykonana akcja i jak specjalista w bramce KIDY piłkę umieszcza Adam Zelek - najprzystojniejszy z drużyny sparaliżowanych. Zaczęliśmy kontrolować grę. W pobliżu pola karnego został brutalnie sfaulowany Krzysztofa Maczuga, którego w dniu rozgrywanego spotkania nie trzeba było mocno popychać aby nie utrzymał równowagi i efektownie runął z okrzykiem na murawę - "Kur....a ałłłłaaaaa". Ale to nie istotne, nie wnikajmy w relację Grawitacja +. Bamba = melanż czyni miszcza! Po prostu chłopak z KP wiedział co czynić, a tym bardziej wiedział co ma zrobić Mati Naprawa, wykorzystując znakomita okazję i zamieniając rzut wolny pięknym strzałem na bramkę.Zrobiło się 2-2. Uspokoiło się w ekipie Paraliżu. Graliśmy swoje, czyli wszyscy na atak! No i niestety w końcówce spotkania zostaliśmy ukłuci na 2-3. Do szatni doje.....li bramę.
Podczas przerwy nie padły żadne słowa pretensji, agresji, złości, wyrzeczeń, opierd....nia. Nic kompletnie nic. Padły słowa gramy swoje! Poczułem dumę z doświadczenia zawodników, relacji jakie powstały w drużynie dające poczucie pewności, spokoju ducha oraz to że walczymy do końca. Okrzyki z pierwszej połowy z wykonaniu trenera typu: Brawo Łeju, Brawo Paweł, Brawo Mati, Brawo Zelek....itd, dały mi do wiadomości że ten gość jest na właściwej posadzie i to On da Nam zwycięstwo tymi słowami! Bardzo dobrze rozpoczęliśmy drugą połowę doprowadzając do remisu 3-3. Poczuliśmy wiart we włosach, niczym Leonardo Di Caprio w "Titanicu". Ale to trwało zbyt krótko i prysło niczym bańka mydlana dziecka z przedszkola. KIDA rozpracowała Nas doskonale i wiedziała którym skrzydłem może pociągnąć akcje kontrującą wychodząc na prowadzenie 3-4. Następnie znaczący błąd broniącego tego (Marcina R. - lepiej wyglądał niż łapał) dnia podczas rzutu różnego, pozwalając się przelobować wpadając wprost na głowę Dariusza M. dając im prowadzenie 3-5. Przeszła przez chwilę myśl - No zajeb....m po całości i że mecz przegrany przez bramkarza. Ale żwawo wyjąłem piłkę z siatki i szybkim ruchem podałem w kierunku środka pola z okrzykiem - Gramy jeszcze!!!! Mati zapytał sędziego ile do końca - Panowie 10 minut! Zaczęliśmy ostro podchodzić do ataku. To z lewej to z prawej od przodu od tyłu i ciach padła bramka 4-5!!!! Między czasie KIDA miała kilka setek. Jak nie obok bramki, to nad bramką, to słupek. Mogło być nawet 3-7. Ale to My przejęliśmy inicjatywę i po zaczęciu ze środka pola szybko ich przycisnęliśmy. Ku oczom wszystkim bardzo szybko padła bramka na 5-5. Nikt nie wiedział co się dzieje! 2 szybkie bramki rozmontowały defensywę KIDY. Przeciwnicy nie konstruowali już tak dokładnych akcji, natomiast zawodnicy z teamu Paraliżu przeprowadzali coraz ładniejsze akcje. Padła kolejna bramka i po raz pierwszy prowadziliśmy w tym spotkaniu 6-5. zostało około 4-5 minut do końca. Delikatnie cofnęliśmy defensywę a na czatach przy bramce KIDY pozostał Nasz Adaś. Czekał na piłkę niczym Tristan na swoją Izoldę. W defensywie graliśmy już tak znakomicie i pewnie że bramkarz nie odczuwał zbyt wielkiego ciśnienia na bramce. W końcówce spotkania wpakowaliśmy jeszcze jedną futbolówkę do bramki przeciwnika i mecz zakończył się wynikiem 7-5 dla FC PARALIŻ. Tym samym pierwszy raz w historii klubu podtrzymujemy passę i wygrywamy po raz czwarty z rzędu!. A co najważniejsze to po 4-ech kolejkach mamy statystycznie bardzo wysoka frekwencję! Brawo i dziękuję za zaangażowanie i poświęcony czas! Pamiętajcie robimy to dla siebie samych ;-)
Strzelcy bramek:
Adam Z . - 4
Krzysztoł M. - 1
Kamil S. - 1
Mateusz N. - 1
Tego dnia ten chłopak poświęcił się po całości przyjeżdżając na mecz z niedoleczona kontuzją oraz z planem pójścia tego samego dnia na wesele. Chyba należy mu się pochwała i miano na Man of the match!!
Wystąpiliśmy w składzie:
Marcin R. - Mateusz N., Paweł B., Hubert S., Tomasz W, Kamil i Rafał S., Krzysztof M, Grzegorz W. oraz Adam Z.